środa, 3 lipca 2013

Takie American Breakfast ;)

 

  Odwiedziłam dział spożywczy sklepu Marks&Spencer. Po raz pierwszy. Już od dawna mnie nosiło z tym zamiarem, ale jakoś nie wychodziło. I w końcu wyszło. Szłam tam w konkretnym celu - kupić masło orzechowe :) Już dawno nie jadłam sklepowego, od miesięcy robię swoje i jestem nim zachwycona. Własne masełko się skończyło, tak samo jak zapas orzeszków ziemnych. Mogłam pójść do sklepu po kolejną paczkę, mogłam. I poszłam. Ale zawędrowałam też po słoiczek kupnego. Przy okazji "zwinęłam" (nie jestem złodziejką, spokojnie) też płatki śniadaniowe, których skład był bardzo przyzwoity i urządziłam sobie takie amerykańskie śniadanko. Przynajmniej tak mi się skojarzyło ;)



Płatki zbożowe na mleku z jagodami i czereśniami




A miód akacjowy nie z Marks&Spencer, a od znajomego pszczelarza :) Po prostu MIODZIO!

 Recenzja masła: hmmm... przyzwyczajona do saltless, sugarless homemade PB stwierdzam, że to kupne może się schować i nie wychodzić z ukrycia! :) Nie, nie jest to przejaw dumy, nie postrzegam siebie jako mistrzyni masła orzechowego, bo tutaj żadnych zdolności nie trzeba posiadać (chyba, że wyskrobywanie do cna pojemnika miksera z masła się liczy ;)), całą robotę wykonuje robot, ale chodzi mi o sam fenomen domowego masła, ten (jak to mój tata stwierdził) cud zachodzący w blenderze, kiedy to sproszkowane orzechy puszczają tłuszcz i stają się masłem ;) Ten smak jest niepowtarzalny. A to kupne jest dla mnie za słodkie :) Dlatego dziś wyciągam mikser!

 Pozdrawiam, 
Mayamee.

3 komentarze:

  1. hehe kiedy pierwszy raz byłam w M&S to też przyświecał mi cel zakupu ich masła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. po prostu idealne sniadanko:))))))))))pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń