Inspiracją był ten - od Whiness :)
Zagapiłam się jednak i nie dodałam łyżki twarożku.
Zamiast stewii użyłam syropu z agawy i pominęłam daktyle. Tyle zmian z mojej strony :)
Podczas pieczenia szybko podskoczyłam tylko na dwór po malinki, zgniotłam na gęsty mus/sos część z nich i... można jeść! ;)
Nie jadłam jeszcze fasolowych wypieków, ale z tego co czytałam, byłam przygotowana na bardziej delikatny posmak fasoli, a nawet jego brak. Bo podobno w typowych fasolowych ciastach brownie nikt się nie orientuje, że są one bez mąki, a z fasoli. Jednak ja wyraźnie czułam w nim jej posmak. Nie wiem, czy to kwestia tego, że nie dodałam twarożku? Może by trochę stonował tą fasolę. A może czerwona ma intensywniejszy smak? Nie wiem, mogę tylko zgadywać, ale nie ważne. Posmak przestałam wyczuwać po paru kęsach, a gdy połączyłam ciacho z musem malinowym... bomba! To połączenie jest genialne! :)
To było bardzo dobre, inne, ciekawe, gorące, malinowe (czyli pyszne) śniadanie piątkowe.
Ten piątek okazał się być świetny. Jestem podekscytowana, zadowolona, nawet dumna. Pobiłam swój rekord. Mały sukces, a cieszy. W szkole pokazałam się ze zdecydowanie dobrej strony. Dostałam szansę, na pewno ją wykorzystam, obiecałam to sobie :)
Smacznego!
Mayamee :)
fajnie ci wyrosły to ciacho! fasolowe też już jadłam, bardzo smaczne :)
OdpowiedzUsuńcieszę się z twojego sukcesu, tak miło się czyta pozytywne posty! oby tak dalej, powodzenia! uda ci się ;*
Ciasto wygląda bardzo apetycznie, a z dodatkiem malin to już w ogóle :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że Ci się układa. Mam nadzieję, że wykorzystasz swoją szansę :) Powodzenia!
Smacznie :)
OdpowiedzUsuń