środa, 11 września 2013

Amarantusowe, złote ciastko z nadzieniem malinowym

 

Zauroczyłam się przepisem Magdy. Amarantus w wersji pieczonej to coś, co od dawna siedziało mi z tyłu głowy, ale nie dało żadnego znaku aż do wczoraj, gdy ujrzałam ten przepis. Wiedziałam, że musi być dobre. Myliłam się... Było ZNAKOMITE!! :) 

Moja modyfikacja - bez cynamonu, imbiru i kardamonu. Również bez jabłka. Czyli mniej jesiennie, ale za to... z malinami! (z ogródka, jakbyście jeszcze nie zdążyli się zorientować, że mam to szczęście ;)) 













Pierwszy raz dodaję posta śniadaniowego o 10 wieczorem :D Cały dzień miałam zajęty. Do tej pory rzadko się to zdarzało, ale patrząc na cały plan zajęć (zwykłych i dodatkowych), myślę, że będę musiała się zacząć przyzwyczajać :) Ale wiecie co? Podoba mi się to :D

Smacznego! (a raczej dobranoc, o ile ktoś przeczyta ten post jeszcze dziś)
Mayamee :)

2 komentarze:

  1. ja przeczytałam, ja! :D iii jeszcze raz to napiszę: baaardzo się cieszę, że przepis przypadł Ci do gustu, że go zrealizowałaś w swojej kuchni i ostatecznie, że ciast(k)o Ci tak posmakowało! w malinowej wersji musiało być obłędne <3

    OdpowiedzUsuń
  2. czy w jesiennych smakach czy też letnich, to ciacho zdecydowanie musi być pyszne! wygląda obłędnie :) aż mam ochotę wziąć łyżkę i zanurzyć w tym smakowitym, aromatycznym wypieku :)

    OdpowiedzUsuń